I właściwie uczciwiej było by nazwać go "marcem z Kowalskimi", jako że w ramach wyzwania
zaproponowanego przez LIRAEL
udało mi się przeczytać jedynie "Dni powszednie państwa Kowalskich".
W czytaniu mam aktualnie "Rozmowy z Marią Kuncewiczową", ale niestety nie uda mi się skończyć przed końcem miesiąca.
I dlatego moi kochani
ogłaszam niniejszym, że zupełnie prywatnie przedłużam marzec z Marią na kwiecień z Marią, a może maj z Marią;-)))
Bo tak mam, że jak zacznę czytać coś danego autora, to najczęściej "wpadam w ciąg";-)
Z przyjemnością zatem odkurzę i odpomnę sobie dawno przeczytane książki Kuncewiczowej i chętnie sięgnę po te, których jeszcze nie czytałam.
Dziękuję Lirael;-)
Mam nadzieję, że wkrótce wymyślisz jakieś nowe fascynujące wyzwanie;-)
"Kowalscy" to pierwsza w Europie powieść radiowa.
Było to dawno temu, kiedy o audiobookach nikomu się jeszcze nie śniło;-)
Emisja powieści rozpoczęła się w 1936 roku.
Chociaż w pierwotnej wersji powieścią być nie miała.
Jak wspomina sama Kuncewiczowa w jednym z wywiadów, zamówiono u niej cykl pogadanek
"zawierających praktyczne wskazówki dla małżeństw".
A dalej mówi: "Ale ja nie umiem wygłaszać refleksji czy uwag w przestrzeń, pod niewyraźnym adresem. Zaraz zaczyna mi się rysować jakiś człowiek lub grupa ludzi, a może po prostu ów tzw. idealny czytelnik (...) z którym rozmawiam za pośrednictwem moich bohaterów.
Tym razem także bardzo szybko zorientowałam się, że ja po prostu zaczynam pisać powieść o określonej parze ludzi, z których każde jest odrębną osobowością." [1]
I tym oto sposobem "Kowalscy" z cyklu pogadanek awansowali na powieść;-)
Tytułowi Kowalscy to młode sympatyczne małżeństwo o rozległych zainteresowaniach.
Lubią czytać ( i przyznam szczerze, że od razu ich za to polubiłam;-),
I lubią gadać;-)
Nawet bardzo lubią. O wszystkim i na każdy temat.
Ta książka to w zasadzie jeden wielki dialog.
Absolutny rarytas dla tych wszystkich, którzy nie przepadają za opisami w literaturze;-)
A to, co mówią Kowalscy, nam z kolei wiele mówi o nich samych.
Poznajemy ich w chwili, kiedy szukają mieszkania, bo dotychczasowe lokum u mało sympatycznej Sklepiczyńskiej szczytem marzeń niestety nie jest...
A jaki jest dom marzeń?
"Z gwiazdami za oknem. Cichy. (...)Bez cudzej łaski. Bez morałów..."[2]
Ale niech nie zwiedzie Was ten opis,który wskazywać by mógł na osoby łagodne i delikatne...
Co to, to nie!
Irena i Paweł to nie para gołąbków, które jedzą sobie z dzióbków i nieustannie patrzą w oczy.
To ludzie z krwi i kości.
Nieobce są im uczucia takie jak złość, czy zazdrość.
A że to dwie absolutne indywidualności i skrajnie różne usposobienia, ich rozmowy nigdy nie nużą czytelnika.
Czasem aż iskrzy w nich od emocji.
No i najważniejsza sprawa: Kowalscy nie są ponurakami!
Kuncewiczowa obdarzyła ich sporym poczuciem humoru dzięki czemu książkę czyta się lekko i z przyjemnością.
A jak to się dzieje, że możemy podpatrywać i podsłuchiwać Kowalskich w każdej chwili ich życia i w każdej sytuacji?
Otóż jest ktoś, kto towarzyszy im nieustannie, zagląda do okien, podsłuchuje pod drzwiami, śledzi każdy ich krok...
Idzie tuż za nimi, a czasem ma się wrażenie, że nawet ciut przed nimi;-)
Wszędobylski i wszechwiedzący Narrator, którego Kuncewiczowa uczyniła "aniołem stróżem" swojej sympatycznej pary bohaterów.
Ale Kowalscy i jemu spłatali figla: nagle zniknęli...
Biedny, skonsternowany narrator..
"Nie ma Kowalskich. Znikli z domu pod cyprysem, zabrawszy nowy tapczan i cukiernicę, z której byli tak dumni. Na nic magiczne sposoby! Stoję bezradny przed zamkniętymi drzwiami.
Żadnego domysłu, tylko tępe zdumienie.
Dlaczego? Dlaczego?" [3]
Powiem Wam w sekrecie, że Kowalscy się jednak odnajdą;-)
A w ich życiu zajdą ogromne zmiany...
Jakie?
Zajrzyjcie do książki. Myślę, że nie będziecie się nudzić.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
[1] Rozmowy z Marią Kuncewiczową - wybór, opracowanie i posłowie
Helena Zaworska, Czytelnik 1983, s. 164-165
[2] Maria Kuncewiczowa, Dni powszednie państwa Kowalskich,
Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza 1984, s.12
[3] Maria Kuncewiczowa, op. cit, s.140